czwartek, 20 sierpnia 2015

Jak upolować faceta, czyli spore zaskoczenie dla mnie

Otóż od pewnego czasu jestem zalogowana na portalu TestMeToo, tak też w moje ręce dostał się e-book autorki Janet Evanovich, „Jak upolować faceta, czyli po pierwsze dla pieniędzy”, w Polsce wydana przez Fabrykę Słów. Jaki wstyd, że wcześniej o niej nie słyszałam, nie czytałam i myślałam, że mam w ręce jakiś romans. Jakież miłe było moje zaskoczenie, gdy zorientowałam się, że to książka sensacyjna z domieszką komedii i co najwyżej wątkami romantyczni. 

Po pierwsze kilka słów o autorce, której historia mnie zainteresowała. Janet Evanovich wiele lat nie umiała wydać książki, więc zaczęła pisać dla pieniędzy romanse, aż się tym nie znudziła. No i tutaj zaczęła się przygoda z serią książek o Janet Plum, które szybko wylądowały na liście bestsellerów.

Źródło
W rasowej recenzji wypadłoby coś napisać o okładce. Ja czytałam e-booka, więc wiadomo, że ta odbiega od tego, co można zobaczyć w sieci, szczególnie że jakość e-papieru w moim czytniku nie jest jakoś specjalnie zawrotna. Łatwo się jednak zapamiętuje ładną kobietę na okładce trzymającą w ręce kajdanki z uśmiechem na twarzy. Ot, upiększona wersja bohaterki, żeby książka się lepiej sprzedała lub jak się później dowiedziałam aktorka głównej roli w filmie, o którym zaczynając pisać recenzje też nie wiedziałam.

Książka napisana jest językiem lekkim i przyjemnym. Bohaterowie są wyraźni, a niektóre postacie drugoplanowe są tak sympatyczne, że nie sposób ich nie pokochać tak jak rodzice Janet i babka Mazurowa. Tak, Babka Mazurowa jest niesamowicie pocieszną i wyrazistą postacią. Lekko „ześwirowana” staruszka daje się pokochać od pierwszego pojawienia. Zadziorna relacja głównej bohaterki Stephanie i Morellego, którego ma doprowadzić na policje powoduje wiele emocji, głównie pozytywnych. Żadnego klasycznego "big love", raczej poplątana relacja dwójki ludzi, która niekoniecznie musi dążyć do ślubnego kobierca.

Postać samej Stephanie jest co najmniej nietuzinkowa. Nie jakaś tam super odważna seks bomba, która zostaje łowcą głów... O co to nie! Bezrobotna, zdesperowana, z poczuciem humoru i ciamajdowata. Gdy po pół roku nie może znaleźć pracy przyznaje się do tego rodzicom. Tak też zostaje wmanewrowana z szukanie pomocy u znienawidzonego kuzyna. Dzięki pomocy jego sekretarki, która z jakiegoś powodu postanawia pomóc dziewczynie zamiast archiwistką zostaje łowczynią głów, na próbę. Dzięki temu, ze sprawnie łączy fakty, wykorzystuje swoją przewagę, tam gdzie ją ma (a uwierzcie wcale niezbyt często) zaczyna poznawać tajniki zawodu i jak się okazuje trudniejszej sprawy niż się mogło wydawać... No okej, to ostatnie zaskoczeniem nie jest. Czym byłaby książka bez nagłych zwrotów akcji i zaskakującej sytuacji powodującej nagłą zmianę. Szczególnie więc nie polecam przeintelektualizowanej części społeczeństwa. Nie jest to książka, która ma nas skłonić do refleksji nad życiem. Świat głównej bohaterki jest namacalny, przez co staje się ona nam bliższa niż wiele wyidealizowanych bohaterów literackich.

Co mi się podobało najbardziej? Stephanie, bywa totalnie wykończona swoim zadaniem, jest bliska poddania się i ucieczki, nie ma charakteru super bohaterki. Idzie za ciosem. Daje się wmanewrować, z czystej naiwności, ale się nie poddaje. Przede wszystkim książkę czyta się lekko, przyjemnie. Zapewne sięgnę po dalsze tomy serii, bo nie wyobrażam sobie życia bez poznania dalszych perypetii Stephanie i Morellego oraz oczywiście zastanawia mnie co znów wymyśli babcia Mazurowa. Jako że już podejrzałam opis drugiego tomu wiem, że mnie nie zawiedzie.

Cytaty dwa:
"-Może jednak zdołamy się jakoś dogadać? - zapytałam.
- A czy w ramach tego dogadywania się zobaczę cię nago?"
"W Grajdole jedzenie ma swoją wagę. Jak Księżyc kręci się wokół Ziemi, a Ziemia wokół słońca, tak życie w Grajdole kręci się wokół duszonego mięsa. Od kiedy pamiętam, życiem moich rodziców rządził dwukilogramowy kawałek wołowiny idealnie upieczony dokładnie o szóstej po południu."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz