niedziela, 27 września 2015

Magia Harlequinów

OPLUWANE! ODRZUCANE! WYŚMIEWANE! ZAWSZE NA TOPIE! HARLEQUINY  

Źródło
Zaczynam od niecodziennej dla mnie lektury. Nie jest to standardowa bajka dla dzieci, ale kto historię bajek zna ten wie, że i te początkowo pisane były dla dorosłych. Właściwie oczywiście bardziej zorientowani wiedzą, że należy tu raczej mówić o historiach przekazywanych ustnie, następnie spisanych. Jednak o tym innym razem. 

Dlaczego Harlequiny? Ponieważ nieustannie udajemy, że nie istnieją one w przestrzeni publicznej, a wykształcone pokolenie uznaje, że czytanie tychże książek należy do wysoce wstydliwych czynności. Skrzętnie ukrywane, wyśmiewane, jednak szybko znikające z półek sklepowych, cieszące się sprzedażą. Dlaczego? Bo sprzedają marzenia, a tych nigdy za mało.  

Kompletnie niezorientowana po latach postanowiłam spełnić swoją groźbę, przeczytałam pierwszą tego typu książkę, okazało się, że dzielą się one na serie. Dzięki uprzejmości małej cioci miałam okazję przeczytać pięć książek z serii „Światowe życie”. Cała seria poświęcona jest na opisywanie miłosnych rozterek w połączeniu z wielkimi pieniędzmi. Idealne bajkowe połączenie, współczesny książę i zagubiona, delikatna księżniczka.   

Bohaterki tych romansów zawsze są silne i niezależne, niekoniecznie zdają sobie z tego sprawę. Zazwyczaj twardo stąpające po ziemi zmieniają się pod wpływem miłości, jak ich nowo poznani mężczyźni, którzy oczywiście przewracają życie naszym bohaterkom do góry nogami i vice versa. Opisy zauroczenia i zafascynowania bywają karykaturalnie przerysowane, albo po prostu oddają  to, co odczuwamy przy pierwszym zauroczeniu. Osobiście urzekło mnie jak autorki książeczek kochają i potrafią opisywać łydki: „Zauważył jedynie, że ma szczupłe łydki.”(Kim Lawrence „Rezydencja na Sycylii”) i „idealne” męskie ciało”  „Na prawdę nie miał odrobiny zbędnego tłuszczu na swym atletycznym, szczupłym ciele”. Z kolei komplementy mężczyzn bywają po prostu... Genialne jak z reklamy: „Jesteś miękka”, „Twoje włosy są miękkie i lśniące”(Romans w Hiszpanii).  

Do niewątpliwych cech Harlequinów należy ich przewidywalność. Zaczynamy zazwyczaj od poznania bohaterki, często zagubionej, w tym, co oferuje jej los, szukającej spokoju w tym szalonym świecie.(Christina Hollis „Uroki Toksannii”), tak jak w tym wypadku: „Kira stała w cieniu wiekowych sosen otaczających posiadłość...(...). Wypatrywała, kiedy na drodze pojawi się biały obłok kurzu wzbity przez samochód – zapowiedź nieodwołalnej zmiany jej spokojnego życia w tym uroczym skrawku raju”. Często ta przeżywa jakąś głęboką tragedię(Miranda Lee „Portret milionera”) „Pragnęła stracić przytomność, przestać myśleć, przestać czuć...(...) Czuła się jakby miała dziurę w sercu...(...). Dziecka jednak nie dało się uratować”. Zazwyczaj dowiadujemy się oczywiście, że nie jest to jedyny problem, jak w wypadku Megan, która podsłuchuje rozmowy przyjaciół swego męża, że ten jest z nią tylko dla dzieci... Bohaterka harlequinu jest często bardziej lub mniej typową szarą myszką, której zmiany możemy zaobserwować na kartach książki(Kim Lawrence”Rezydencja na Sycylii”): „Była niska i krępa, brakowało jej wdzięku i uroku. Gdy wchodziła do pokoju, nikt nie podnosił głowy i nikt nie patrzył na nią z zachwytem”.  Przemiana jaka w niej zachodzi zazwyczaj jest imponująca: „Musi przestać być szarą myszką. Już ja o to zadbam! (...)Wysoka cena za pełną obsługę . W salonie gruntownie się nią zajęli. Wybielili jej zęby, skrócili długie brązowe włosy, rozjaśniając je przy okazji i modnie modelując, wyregulowane brwi, powiększyli usta, pomalowali wszystkie paznokcie. Całe ciało wydepilowane, wypolerowane i wygładzone. Jej skóra była gładka niczym alabaster”. Oczywiście zmiana zachodzi również wewnątrz niej samej, staje się odważna i potrafi walczyć o swoje. Nieunikniony w zależności od serii najpierw romantyczny, później niesamowicie namiętny seks. Nieunikniona wpadka, czy kłótnia wynikająca z niedomówień i oczywiście happy end. Zastanawiałam się nad tym ,czy gdyby nie to, że w tych relacjach, które później wiele osób przenosi w realne życie nie byłoby tylu niedomówień, świat byłby łatwiejszy. Jednak, czy to nie droga do celu jest ty co fascynuje najbardziej?  

Chciałam zauważyć jedną rzecz, która dotyczy się naszych najpopularniejszych romansów, w przeciwieństwie do wielu wydań młodych pisarzy, szczególnie jeśli mowa o wydawnictwach selfowych (aczkolwiek niekoniecznie) nie są one usiane błędami. To, co zauważam w harequinach to raczej chochliki drukarskie. Mam świadomość, że co ambitniejsze książki trudniej jest poprawiać i sprawdzać kilka razy, a sama nie chce dołączyć do grona tak zwanych „grammar nazi”, jak sami mają zwyczaj się nazywać. Muszę jednak przyznać, że coraz łatwiej o teksty dziennikarskie i literackie, w których błędy są na poziomie szkolnym. Pamiętajcie, zanim oceniać książkę po oładce warto ją przeczytać. Pewnie niejedna osoba może się zaskoczyć. Kończąc zacytuję Małą Ciocię:  „Wiesz Beatko, ja już te mądre książki, które miałam przeczytać w życiu, to przeczytałam. Uwierz mi miałam ciężkie życie i teraz czytam dla relaksu, a harlequiny czytam głównie z trzech powodów: są poręczne, pomagają się zrelaksować i co najważniejsze zawsze się dobrze kończą”.  Dodam, że wiele poczytnych autorek tak właśnie zaczynało swą przygodę z tekstem, czyli może jednak warto...


Pozdrawiam z innej bajki!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz